czwartek, 28 lutego 2013

Host rodzina





Chciałam Wam kogoś przedstawić, to jest Kelsey, znacie już ją, ale od kilku dni jest ona moją host siostrą . Jak to się stało? Zacznę od początku.
Moją poprzednią host rodzinę bardzo polubiłam, Kyle i Angela są bardzo wyluzowani, młodzi i zwariowani. Czułam się jakbym mieszkała ze starszym rodzeństwem a nie z rodzicami. Miałam całkowitą swobodę ale jak też już pisałam nie poświęcali mi oni zbyt wiele czasu. Nasze wspólne spędzanie czasu polegało głównie na tym, że razem oglądaliśmy filmy, obżerając się przy tym fast foodami, graliśmy w karty , chodziliśmy bardzo często do restauracji lub spotykaliśmy się z rodziną Kylego czyli moimi kochanym ciociami, które są wspaniałe i to były zdecydowanie najprzyjemniejsze chwile .Mnie ten schemat nawet odpowiadał ponieważ rodziny innych Exchange Studentów wprowadzali wiele zakazów więc na tym tle uważałam, że lepiej trafić nie mogłam. Ale w tygodniu zazwyczaj musiałam radzić sobie sama. Jeśli kogoś o coś poprosiłam to nigdy nie odmawiali ale też nie wychodzili z propozycjami. Pobyt w domu Angeli i Kolego uświadomił mi, że mam silny charakter. Potrafiłam wyciągnąć z tego naszego wspólnego mieszkania to co najlepsze dla mnie. Cieszyłam się z każdej chwili spędzanej razem i absolutnie na nic nie narzekałam. Nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań, czułam jednak, że coś tracę, że mogłoby być lepiej. Wiem, że nigdy nie zdecydowałabym się na zmianę rodziny gdyby nie pewien incydent. Moi hości zachowali się nieodpowiedzialnie. Nie będę pisała o nich źle bo nie chcę ale to co zrobili było niebezpieczne i głupie. Dlatego też podjęłam decyzję o zmianie rodziny. Cały proces trwał zaledwie 2 dni. Od rozmowy z moją koordynatorką wszystko potoczyło się błyskawicznie. I w tym miejscu muszę wspomnieć o pracy Fundacji Share i mojej koordynatorki, że spisali się wspaniale. Do tej pory miałam słaby kontakt z Sheilą ale wiem, że jeśli coś się dzieje to reakcja jest natychmiastowa. Śmiało mogę więc polecić fundację, bo wiem, że dbają o bezpieczeństwo Exchange Studentów.
Ostatni dzień pobytu w domu u Angeli i Kylego był zdecydowanie najtrudniejszym dniem na wymianie jak do tej pory. Pakując się zabierałam też wszystkie wspomnienia i o dziwo pamiętałam tylko to co dobre. Nawet nie sądziłam, że tak się z nimi zżyłam. Będzie mi ich brakowało. Hości zachowali się wspaniale. Angela popłakała się i przeprosiła mnie, że nie zawsze miała dla mnie czas a Kyle powiedział, że rozumieją moją decyzję, wiedzą, że zachowali się źle. Powiedział, że ten pokój będzie czekała na mnie, jeśli tylko będę miała ochotę to zawsze mogę do nich wrócić, na noc, na weekend a jeśli nie ułoży mi się z nową rodziną to mogę do nich wrócić. Obiecał także, że raz w miesiącu będą mnie zabierali na obiad itp zeby wspolnie spedzic czas . Rozstałam się z nimi w przyjaźni. Po takich ciepłych słowach jeszcze trudniej było mi wyjść i zamknąć za sobą drzwi. W tym domu zostawiłam kawałek swojego serca. Zmiana rodziny nie zmieni naszych stosunków, wiem, że będziemy się razem spotykać. Udona również pozostanie moją najlepszą amerykańską ciocią a Carl moim host bratem. 


Od 13 lutego mieszkam już z nową rodziną i powiem wam, że jest jeszcze lepiej. Host mama czeka na mnie rano z ciepłym śniadaniem i nie pozwala mi jeździć school busem. Jest ciągle w domu i gotuje przepyszne domowe obiady, jak się okazuje nie wszyscy żyją na fast foodach. Obawiam się, że teraz to dopiero mogę przytyć bo wszystko jest takie pyszne. No i najważniejsze mam najwspanialszą na świecie siostrę. To od niej się wszystko zaczęło. To ona pomogła mi na początku w High School, to ona jako pierwsza zaprosiła mnie na swoje urodziny i poznała mnie z ludźmi, z którymi ciagle przebywam. Od samego początku poczułyśmy do siebie sympatię i właściwie już jesienią rozmawiałyśmy o tym, że fajnie by było gdybyśmy zamieszkały razem. Choć naprawdę pokochałam moją porzednią rodzinę to uważam, że zmiana wyszła mi na dobre. Serio, jest jeszcze lepiej . Szkoda ze zostaly tylko 3 miesiace...:(

środa, 20 lutego 2013

Mardi Gras, Super Bowl


Nie bardzo wiem od czego mam zacząć. Przez tych kilka dni od ostatniego postu wiele się wydarzyło i chyba powinnam zacząć od najważniejszego ale nie zrobię tego, ponieważ wszystko inne nie byłoby godne opisania. Zacznę więc od początku.
Dwa tygodnie temu w Nowym Orleanie odbył się mecz Super Bowl, jest to najważniejszy mecz sezonu gdzie rywalizują dwie najlepsze drużyny USA a wspominałam już wcześniej, że Amerykanie football traktują bardzo poważnie więc możecie sobie wyobrazić, że od wielu dni wszyscy dookoła mówili tylko o tym wydarzeniu. Teraz po meczu śmiało mogę powiedzieć, że finał rozgrywek footballu Super Bowl jest wydarzeniem na skalę narodową. W US liczą się najbardziej 2 święta: Thanksgiving Day oraz Super Bowl. Tego dnia .wszyscy Amerykanie no prawie wszyscy spotykali się w różnych miejscach, restauracjach, pubach a także w domach, żeby wspólnie kibicować. Ja też zostałam zaproszona do koleżanki, oprócz mnie było tam chyba z 15 osób.  Było wesoło, wszyscy dobrze się bawili. Ja natomiast nadal nie rozumiem zasad tej gry więc trochę ich denerwowałam, no może nie ja ale moje komentarze. Dla mnie mecz to spotkanie z przyjaciółmi .Z mojego punktu widzenia reguły gry są następujące: początek gry piłka zostaje kopnięta daleko, wszyscy latają po wielkim boisku za piłką, łapią ją, zamiast kopać biegają z piłką pod pachą, myślę, że w wyniku tego biegania bolą już ich nogi więc zawodnicy rzucają się na siebie, leżą i odpoczywają….nogi są już mniej zmęczone więc od czasu do czasu któryś z graczy kopie piłkę, w byle jakim kierunku, nie ma bramek więc nie ma to znaczenia. Bardzo często game clock jest zatrzymywany co oznacza kolejną przerwę. Chyba szybko się męczą Ci zawodnicy. Taki mecz może trwać bardzo długo. Mnie bardziej przypomina walkę. Mniej więcej tak to wygląda. Moi znajomi bardzo poważnie traktowali te rozgrywki, emocjonowali się przy tym ogromnie a ja się nieźle uśmiałam. Musiałam Wam to opisać. Dla mnie było bardzo zabawnie. Na noc zostałam u koleżanki więc wieczór był baaardzo długi. Uważam natomiast za najlepszy punkt programu występ Beyonce i Alici Keys ale nie powiedziałam tego głośno hahahaha . Niewątpliwie jednak mecz zdominował tego dnia życie wszystkich Amerykanów.
W zeszły piątek po zajęciach w szkole wybraliśmy się ze znajomymi do wesołego miasteczka. Jest to miejsce gdzie zawsze bez względu na wiek można przeżyć dreszczyk emocji. Bawiłam się jak małe dziecko. Miło zobaczyć na twarzach znajomych radosny uśmiech. Nie będę opisywała szczegółów ale dodam kilka zdjęć, one najlepiej pokażą jaki miły to był czas.  A jako ciekawostke musze wam powiedziec, ze mozna bylo kupic tam polska kielbase xD 
Weekend spędziłam prawie cały u Kesley w jej rodzinnym domu. Z okazji Mardi Gras mieliśmy 3 dni wolne od zajęć w szkole, wyobrażacie sobie, wolne w szkole bo trwa karnawał? Tak jest w Luizjanie. Czasami mam wrażenie, że ludzie tutaj poważnie traktują właśnie tylko zabawę. Od niedzieli zaczęły się parady, była m.inn. parada psów . Właściciele swoich czworonogów postarali się, żeby ich pupilki wyglądały wyjątkowo. Niektóre przebrania były zaskakujące. Parady psów nigdy wcześniej nie oglądałam, miałam mieszane uczucia, ale było to zabawne. Każdego dnia były parady, każdego dnia więcej ludzi wychodziło na ulicę, żeby się wspólnie bawić. Były ogromne platformy z tancerzami w niesamowitych kostiumach, mnóstwo zespołów muzycznych, pokazy ogni itp. Nieodłącznym elementem Mardi Gras są kolorowe koraliki, tzw. beads, którymi wszyscy się rzucają. Koraliki są w kolorach zielonym, fioletowym i złotym. Większość ludzi ma na szyjach zawieszone całe pęki naszyjników. Istne uliczne szaleństwo. Mimo pozornego chaosu to uliczne szaleństwo jest bardzo dobrze zorganizowane.  Mardi Gras w dosłownym tłumaczeniu z języka francuskiego to tłusty wtorek i z tym wiąże się również tradycja. Każdy musi tego dnia zjeść tzw King Cake, ktory jest przepyszny , ale zawiera chyba 1000000000 kalorii...

przygotowania do Mardi Gras

cajun chips 

king cake !!

z Rachel robimy polskie nalesniki..












Carl dajacy swoj performance zeby ktos rzucil mu wiecej beads .
hahaha


trzezwe towarzystwo



Zrozumiałam dlaczego z okazji karnawału jest 3dni wolnego. Kto wytrzymał by inaczej tyle dni ciągłej zabawy ? Zaluje ze zabralam aparat tylko na jedna parade , ale ciazko bawic sie i jednoczesnie robic zdjecia , wiec musicie mi to wybaczyc . Ta parada byla najmniejsza i " najubozsza" ale i tak sie dobrze bawilam . W Lafayette parady byly o wiele wiele wieksze . 
Niestety nie udało mi się wyjechać do Nowego Orleanu . Tata Sierry musiał wyjechać w sprawach służbowych a to pod jego opieką miałyśmy się tam wybrać. Miały miejsce również inne istotne dla mnie wydarzenia, te najważniejsze, od których to chyba powinnam zacząć. Ale o tym w następnym poście. Obiecuję, że nie będziecie musiały czekać zbyt długo.

sobota, 2 lutego 2013

Ice Gators Game

Dziś drugi dzien lutego, już miesiąc nowego roku za nami. W Luizjanie jest coraz cieplej. W ciągu dnia pogoda jest przepiękna, temperatura od 20 do 22 stopni, lekki wiaterek...taką pogodę lubię najbardziej, wieczory i noce natomiast są jeszcze zimne ale zimę chyba mam już za sobą . Ostatnio nawet opalalam sie w ciagu dnia :) 
U mnie w zasadzie nic ciekawego się nie wydarzyło. Dni są podobne do siebie. Rano o 5 pobudka. Jak ja nienawidzę sygnału budzika. To z pewnością najgorsza część dnia. Każdego dnia podejmuję walkę sama ze sobą, żeby zwlec się z łóżka. Potem szybki prysznic, śniadanie, wszyscy w domu jeszcze śpią o tej porze, nawet pies nie podnosi głowy kiedy krzątam się po kuchni. Takiemu to dobrze, leży pewnie do południa a ja muszę zdążyć na school bus, który odjeżdża z mojego osiedla o 6. Jak widzicie Exchange Student też miewa gorsze momenty. Dalsza część dnia jest o wiele przyjemniejsza. Dookoła same uśmiechnięte twarze i pytania typu „How are you?” więc i z mojej twarzy uśmiech znika bardzo rzadko. Na początku mojego pobytu w US miałam nawet „zakwasy” twarzy( serio)  teraz już się przyzwyczaiłam haha ;)
W zeszłym tygodniu Udona miała urodziny. Oczywiście ja musiałam złożyć cioci życzenia i była to też okazja na rodzinne spotkanie. Jak zwykle było wesoło. Najpierw wszyscy razem zaśpiewaliśmy Happy Birthday a potem kolejno ja 100 lat w języku polskim i Carl w języku szwedzkim więc zrobiło się tak…. międzynarodowo. Przy tej okazji opowiadaliśmy kawały jakie znamy głównie o amerykanach. Ja mam problem z zapamiętywaniem kawałów więc nie mogłam sobie ich wszystkich przypomnieć ale opowiedziałam kilka o Chuck Norrisie, które krążą w Polsce. Wszyscy byli zdziwieni, że są u nas tak popularne. W Ameryce też mają swoje Chuck Norris Facts & Jokes ale jest zupełnie inny humor. Tego wieczoru był transmitowany mecz Szwecja-USA więc Udona poprosiła mnie i Carla żebyśmy się ubrali i pomalowali w barwy narodowe tych krajów. Było zabawnie. Udona to najwspanialsza ciocia i to ją kocham najbardziej z całej rodziny... to na pewno ! 
Jako ciekawostkę dodam, że ostatnio na lekcji historii oglądaliśmy film o Auschwitz. Film był w języku polskim i były napisy w języku angielskim. Jak ja bardzo się cieszyłam, że nie musiałam czytać. Przyjemne uczucie :)

Wczoraj wybralysmy sie z Kelsey i Rachel na mecz hokeja . Nigdy nie interesowalam sie tym sportem wiec tez nie sledzilam meczy w telewizji . Wczoraj byl pierwszy raz kiedy zobaczylam caly mecz i musze wam powiedziec ze nigdy nie przypuszczalam , ze hokej jest taki emocjonujacy .. Oczywiscie najlepsza czescia meczu sa bojki hokeistow. Po meczu wybralysmy sie na lyzwy ( pierwszy raz od stuleci ) i bawilysmy sie swietnie . Zadna z nas nie potrafila jezdzic wiec przewracalysmy sie co chwila . Na lodowisku spotkac mozna bylo zawodnikow ICE GATORS-druzyny z Luizjany i nawet jeden hokeista podszedl do nas i probowal nas uczyc jezdzic... z marnym skutkiem :(
Dodam kilka zdjec dla uaktualnienia :) 
opalanko

hiszpanski



z maskotka Ice Gators haha


przerywnik podczas gry 

                                      

a tutaj zdjecia z Senior Retreat





Teraz lece na parade a wieczorem mamy impreze dla seniorow , luhu !

Trzymajcie sie cieplo !