sobota, 29 grudnia 2012

The last 2012..

Święta już za nami. W szkole mamy teraz dwutygodniową przerwę. Bardzo się cieszę, ponieważ koniec semestru był zdecydowanie meczący. Wszystkie to końcowe testy mnie wykończyły. Każdego dnia mieliśmy przynajmniej jeden test. Jestem z siebie bardzo dumna, szczególnie z angielskiego, wprawdzie mam B na semestr, ale jak już pisałam, nauka w amerykańskiej szkole języka to nie to samo co w polskiej i na początku było mi trudno. Z czasem jest coraz lepiej. Niedawno napisałam test z zaawansowanego słownictwa na 97 procent, był to najwyższy wynik na całym roku. Mój najlepszy nauczyciel świata, wszechświata i jeszcze więcej pan Canone bardzo mnie docenił. Otrzymałam mnóstwo pochwał, powiedział, że takiego exchange studenta jeszcze w szkole nie mieli. Zganił przy tym amerykańskich uczniów i do tej pory stawia mnie za wzór. Jest to bardzo miłe . I jak sami wiecie pochwały mobilizują. Ostatni test napisałam na 100 procent i otrzymam A+. Myślę więc, że w przyszłym semestrze będzie jeszcze lepiej. Tak więc w tygodniu nauka a weekend to spotkania ze znajomymi. Nie pisałam jeszcze o tym, że bardzo zaprzyjaźniłam się z Sierrą, McKenzie , Kendyll , Kelsey i Arianna i z tymi dziewczynami spędzam najwięcej czasu. Wszystkie są wspaniałe, zwłaszcza Sierra. Bywam częstym gościem w jej domu. W zasadzie każdy piątek po szkole jadę do jej domu i tam nocuję, przewaznie spie tam takze w soboty. Sierra stara się pokazać mi prawdziwe życie amerykańskiej młodzieży i chce pokazać mi jak najwięcej. Jestem jej za to wdzięczna. Rodzice Sierry są również wspaniali. Czuję się u nich jak w domu. Właściwie teraz mam dwa domy. U mojej host rodziny a drugi u Sierry. Mamy z dziewczynami plany na wakacje. Wszystkie chcą do mnie przyjechać i koniecznie chcą zobaczyć Amsterdam. Nie Paryż, Wenecję, Rzym czy Florencję lecz właśnie Amsterdam (wiadomo czemu) więc pewnie tam też w wakacje się wybierzemy. Sierra pomaga mi także w nauce, ona jest bardzo zdolna i razem przygotowujemy się do testów. Jeden będę pisała w marcu a drugi w maju. Zależy mi, żeby napisać je dobrze. Chciałabym wrócić tu na studia.

Do Carla, mojego host brata przyjechali rodzice i siostra ze Szwecji i zabrali go do Las Vegas. Tam przywitają Nowy Rok. Ja miałam plany żeby Nowy Rok powitać w NY i zakupiłam a właściwie rodzice kupili mi wycieczkę do Nowego Jorku ale ceny lotów przed samymi świętami urosły do gigantycznych cen w związku z tym przesunęliśmy wycieczkę na marzec. Mam już bilety lotnicze i nie mogę się doczekać kiedy tam pojadę. Zawsze marzyłam żeby zobaczyć NY. Jedno z moich marzeń wiem, że spełni się na pewno . Teraz ze znajomymi szykujemy się do imprezy sylwestrowej. Amerykanie nie martwia sie miesiac wczesniej gdzie spedza sylwestra. Do tej pory dokladnie nie wiadomo gdzie sie wybierzemy , na pytanie " co robimy ?" odpowiadaja " nie wiemy jeszcze , ale bedzie fiya " ... Z pewnoscia z tymi ludzmi nie mozna sie nudzic i jestem pewna, ze ten sylwester bedzie niezapomniany .


To jest już ostatni post w tym roku. Koniec roku to czas na przemyślenia i podsumowania. Dla mnie był to bardzo dobry czas, pod każdym względem. Kiedyś usłyszałam albo przeczytałam gdzieś, tylko nie pamiętam gdzie, że życie jest jak ocean. Teraz odkryłam, że to prawda. Jeszcze całkiem niedawno stałam nad brzegiem takiego oceanu i rozważałam, trudno mi było podjąć decyzję o wyjeździe. Stałam i myślałam, po co właściwie jest ten wyjazd? Przecież tu w Polsce mam piękne życie, wspaniałych przyjaciół, po co to wszystko zostawiać, po co to zmieniać? Stałam na brzegiem nieznanego oceanu, zanurzyłam jeden palec u nogi…o jaka zimna, nie wiadomo czy jest tam głęboko, jakie niebezpieczeństwa czyhają w jej głębinach, po co więc ryzykować? Podjęłam decyzję, wymagającą sporo odwagi i skoczyłam na głęboką wodę i nagle kiedy się temu poddałam ukazały się nowe, nieznane dotąd możliwości. Dzięki tej decyzji poczułam, że dam sobie radę w każdej sytuacji i jestem dużo silniejsza. Dlatego też na zakończenie chcę życzyć Wam wszystkim odwagi, nie bójcie się podejmować ryzykownych decyzji. Niech ten Nowy 2013 Rok będzie pełen niespodziewanych przygód i pamiętajcie, że ocean Waszego przeznaczenia czeka.

W Taco Bell - moja ulubiona restauracja.
Kendyll&Kelsey

Christmas Cookies !

najkochansze dziecko swiata ..

hmm..

zima nawiedzila Luizjane . Teraz mamy po 10 stopni :(

Sierra i Kendyll.
hookah time

ja i Connor . Nie pytajcie

Dodaj napis


z okazji swiat wybralysmy sie na kolacje do restaruracji i daalysmy sobie prezenty . Bylo przemilo. Kocham je jak siostry (:
.
ja z McKenzie <333

środa, 26 grudnia 2012

Christmas Eve


Uwielbiam różnorodność! Powtarzalność tych samych czynności, rytuały to nie moja bajka. Nawet Święta są więc dla mnie okazją do spróbowania różnych ich wariantów. I choć bardzo kocham moich bliskich i święta w mojej rodzinie to czas wyjątkowy, czekalam ze spokojem na te nadchodzące. Słyszałam wielokrotnie, że „wymieńcy” w tym okresie często łapią tzw. doły, że dopada ich tęsknota, jednym słowem jest to ponoć najtrudniejszy okres w całym roku szkolnym. Ja na razie jestem spokojna bo czy jestem w rodzinnej miejscowości czy za oceanem, to „bożonarodzeniową atmosferę” noszę w sercu i nic tego nie zmieni, nawet odległość. Tegoroczne Święta spędzilam ze swoją amerykańską rodzina i musze przyznac, że święta z dala od domu byly z cala pewnoscia niepowtarzalne i niezwykłe. Staralam się chłonąć każdą chwilę, zapach, widok i nie stracić ani jednej chwili by móc zapamiętać to na całe życie. 
Amerykanskie swieta znacznie roznia sie od tych w Polsce. Prawda jest , ze tutaj w calej atmosferze swiat licza sie jedynie prezenty i dekoracje . Im wiecje, tym lepiej. Moja host mama przygotowywala prezenty od dawna i musze przyznac , ze spisala sie wspaniale ;) Cala rodzina kupila dla mnie prezenty przez co czulam sie jak czlonek ich rodziny , nitk nie zostawil mnie w tyle. Czekalam na wielkie porzadki i gotowanie , ale nic takiego nie mialo miejsca. Jedyna rzecz jaka ugotowali byla ich regionalna potrawa - gumbo , ktora uwielbiam , jednak nie ma nic wspolnego ze swietami . W wigilie na lunch jedlismy pizze i nachosy ... bylam strasznie rozczarowana brakiem swietecznego jedzenia. Co prawda kolacja roznila sie od lunchu lecz wciaz to nie to samo co w Polsce. Kazdy nakladal sobie jedzenie na talerz a nastepnie siadal na podlodze , kanapie , gdzie mu bylo wygodnie. Zero oplatka , skladania zyczen i modlitwy przed posilkiem . Amerykanie podchodza do tego na luzie , a glowna czesc Wiglii stanowilo odpakowywanie prezentow... Oczywiscie tego dnia nie moglo zabraknac takze gier zorganizowanych przez moich zwariowanych hostow ;) wieczorem rozpalilismy ognisko i spiewalismy koledy . Ogolnie wigilia byla naprawde milym czasem dla mnie , jednak znacznie roznym od tego w Polsce. Brakowalo mi polskich potraw , tradycji i oczywiscie mojej najlepszej na swiecie i niezastapionej rodziny  !:) 

Nastepnego dnia rano nadszedl czas na rozpakowanie prezentow od moich hostow . Kupili naprawde mnostwo rzeczy , jednak uwazam , ze najbardziej trafionym prezentem sa wszystkie sezony gossip girl !! <3 

Nie mam na razie zdjec , jednak postaram sie jak najszybciej zdobyc zdjecia od Udony i uzupenic posta :) 
jedyne zdjecie jakie zrobilam . Prezenty jedynie od mojej host mamy :D 
trzymajcie sie cieplo i wszystkiego najlepszego na Nowy Rok ! 

sobota, 15 grudnia 2012

Thanksgiving & Black Friday

Pamiętacie jak w pierwszym poście listopada zastanawiałam się co przyniesie mi miesiąc, którego w Polsce nie lubię najbardziej? Listopad już minął i pozostały wspaniałe wspomnienia. Zaczął się od halloween i halloween party, potem była tygodniowa przerwa z okazji Thanksgivin, którą spędziłam we wspaniałym towarzystwie w Texasie i o tym wyjeździe już pisałam. Zacznę więc od powrotu do domu.

Jeszcze tego samego dnia, choć zmęczona podróżą wybrałam się z moim kolega Juanem do kina …na „Przed świtem”. Nie byłam na premierze, ponieważ w tym czasie byliśmy już w podróży to Texasu .Bardzo czekałam na ten film więc o zmęczeniu nie było mowy. Film oczywiście bardzo mi się podobał. Zmęczenie dopadło mnie potem. Tej nocy spałam chyba z 15 godzin. Następnego dnia był Thanksgiving Day. Poranek wiele rodzin spędza przed telewizorem oglądając wielką Thanksgiving Maycy’s Parade. Jest co oglądać. Niezwykły klimat tworzą występy ludzi, przepiękne dekoracje, balony, skomplikowane platformy, konstrukcje…ten dzień jest początkiem kiedy to w sklepach pojawiają się „świąteczne promocje”, ludzie ubierają choinki i kupują prezenty. W moim domu choinka stoi od 2 listopada. Tak, tak. Ja też nie mogłam uwierzyć własnym oczom, kiedy to 2 listopada po powrocie ze szkoły przed moim domem zobaczyłam dwa bałwany i mnóstwo światełek dookoła domu. Zniknęła gdzieś sztuczna pajęczyna , dynia i inne dekoracje po halloween i pojawiły się nowe, bożonarodzeniowe ozdoby. W domu przy kominku stanęła olbrzymia choinka. Angela i Kyle poczekali na mnie z ubieraniem choinki... Angela kocha dekoracje i co chwila kupuje cos nowego. Na naszej choince wisi jakies milion ozdob i co chwila doklada nowe... ja nie wiem jak ona to robi :)


Ale wracając do Święta Dziękczynienia. W Thanksgiving Day najważniejszy jest indyk.. Jest to święto rodzinne. Przyjechała do nas prawie cała rodzina, Udona zajęła się indykiem. Mnie oczywiście bardzo smakował, jak wszystko zresztą. Oprócz indyka na stole miałam purée ziemniaczane, zieloną fasolkę, potrawę ze slodkich ziemniaków. Oczywiście na deser mieliśmy pumpkin pie, czyli ciasto dyniowe na spodzie z kruchego ciasta. Przed rozpocząciem jedzenia , każdy składa modlitwę dziękczynną. Kazdy z nas napisal kartke za co jest wdzieczny , blogoslawiony itd.. Mnie nie podobało się tylko to, że nie wszyscy siedzieliśmy razem przy stole. Każdy brał talerz, nakładał sobie porcję i siadał gdzie mu było wygodnie. Jedni na kanapie, inni na podłodze a jeszcze inni przy stole. W Ameryce to normalne, ten ich luz…Nie przykladaja uwagi nawet do ubran . Nie wyobrazam sobie zeby na swietach w Polsce moja rodzina ubrala podkoszulki i jeasny ...No i jeszcze muszę wspomnieć, że Amerykanie bardzo dużo wyrzucają jedzenia. Resztki lądują w koszu. Ja nie mogę na to patrzeć ale i nie mogę tego zmienić... Moja host mama uwielbia organizowac nam czas .. ciagle wymysla jakies konkursy i zabawy. W dzien Dziekczynienia zrobila konkurs na najladniejszego indyka, niektore byly baaardzo pomyslowe ;)


Po wielkim obżarstwie… Black Friday.Już o północy byliśmy w sklepie. Takich tłumów nigdy nie widziałam. Naprawdę, niektórzy ludzie przychodzą dużo wcześniej, przynoszą sobie stołki i czekają na otwarcie sklepów a potem rzucają się na wszystko. Mam wrażenie, że kupują rzeczy zupełnie im nie potrzebne ale jest okazja więc nie można jej przepuścić. Faktycznie okazja jest bo można kupić telewizory po 100$, sprzęt elektroniczny jest wtedy bardzo tani. Ja z moimi host rodzicami pojechaliśmy najpierw do Walmartu, nastepny byl Target a na koniec sklep z zabawkami . Bylam bardzo zla na moich ' rodzicow' , poniewaz nie spodziewalam sie ze spedzimy w sklepie z zabawkami 5 godzin szukajac prezentow dla ich dzieci.. Galerię otwierają dopiero o 6, więc wróciliśmy do domu trochę odpoczęliśmy i z powrotem na zakupy. I te były bardzo udane . Kupiłam sobie mnóstwo rzeczy, głównie ubrań, kupiłam też prezenty dla mojej rodziny w Polsce. Tego dnia w sklepie spędziłam ok.7 godzin. Na razie mam dość zakupów. Moja mama w Polsce zauważyła , że jak rano wstała do pracy czyli przed godz. 7 rano u mnie była północ , 7 godz. różnicy czasowej, otworzyła fb i rozmawiałyśmy kiedy to ja byłam już na zakupach, kiedy mama wróciła z pracy ja byłam na zakupach  i kiedy kładła się spać ja wciąż byłam za zakupach. Jednym słowem maraton zakupów.

Tym zakupowym szaleństwem zakończył się listopad. Powtórzę raz jeszcze.. jakże różny od tego w Polsce. Myślę, że w przyszłym roku bardzo mi będzie tego wszystkiego brakować.

z mama i tata .tata standardowo lize mi policzek hah

przygotowujemy indykiiiii!



ja i moj booboo Oweeen <3

konkurs

takie tam z rodzinka

jury oceniajace indyczki

moi hosci :)

Addie i ja (:

black friday zakupy

maluuuszek


hottest chicks on the block.